- Dobrze wiesz,
Harry, że nie tego się od nas oczekuje – mruknęła, cicho łkając. Leżała naga w hotelowym
łóżku i próbowała przebić się wzrokiem przez ciemność panującą za oknem.
Pogłaskał ją po talii i pocałował w ramię. Przytknął nos do
burzy brązowych loków i upajał się jej zapachem; zapachem, który tak dobrze
znał, który doprowadzał go do szaleństwa.
- A czego się od
nas oczekuje, Hermiono? – spytał szeptem, wtulając ją w siebie.
- Że będziesz
szczęśliwy z Ginny, a ja będę szczęśliwa z Ronem – szepnęła zdruzgotana. – Że
będziemy tworzyć wspaniałe rodziny razem z biegającymi wokół szkrabami.
Zastanowił się nad jej słowami. Było w tym dużo prawdy.
Tylko czemu? Czemu nie mogli być szczęśliwi ze sobą? Czemu nikt nie zapytał ich
o zdanie dziewiętnaście lat temu?
- Teraz jest za
późno na naszą miłość – wymamrotała, wtulając twarz w poduszkę.
Z tymi słowami wszystko stanęło, ucichło; jego palce
przestały pieścić brzuch Hermiony, przestał oddychać, jej łkanie uciekało w
poduszce, nawet samochody na zewnątrz zdawały się przestać jeździć.
- Teraz jest
właśnie na nią czas. Właśnie teraz, tej nocy – mruknął i siłą odwrócił ją do
siebie.
Wszystko
ruszyło.
Wpił się w jej usta; były słone od łez, które po nich
spływały. Pogłębiła pocałunek i zarzuciła mu ręce na szyję, przyciągając go do
siebie. Chciała go dobrze zapamiętać. Pamiętać jego zapach, układ jego włosów,
smak ust, ciepło ciała, sposób w jaki wplatał palce w jej włosy, w jaki
wymawiał jej imię w chwilach najwyższej rozkoszy. Chciała, żeby ta noc trwała wiecznie,
żeby dane im było być razem wiecznie…
Jednak ta noc się skończyła, a z nią miłość Hermiony Weasley
i Harry’ego Pottera. Może inaczej – skończyło się ich szczęście. Od teraz mieli
być – ona przykładną żoną, on przykładnym mężem. Tak, jak się tego od nich
oczekiwało.
Dopiero kiedy Ron szedł spać, upewniwszy się, że ona wciąż
go kocha, kiedy dzieci słodko spały, śniąc najpiękniejsze ze swych snów;
dopiero wtedy zamykała się w łazience i leżąc w wannie przez kilkanaście minut
płakała za straconą miłością, za straconym szczęściem.
Dopiero kiedy mógł spokojnie wziąć prysznic, kiedy Ginny
szykowała kolację dla rodziny, kiedy żadne z jego pociech nie mogło mu
przeszkodzić, opierał gorące czoło o chłodne płytki i wracał myślami do swojej
miłości, do swojego szczęścia. W tych chwilach pamiętał jej zapach, tak różny
od Ginny; pamiętał jej słodkie jęki, brzmienie swego imienia w jej ustach.
Kocham
Cię… zdarzało się im rzucać te dwa słowa w przestrzeń. Jednak
zawsze szeptem, zawsze tak, żeby nikt nie usłyszał, żeby nikt nie usłyszał
cierpienia w ich głosach; cierpienia i tęsknoty.
Tęsknoty za utraconym
szczęściem…
Muszę przyznać, że z tym parringiem się o dziwo nie spotkałam. Jednak mimo to zaciekawiłaś mnie. Bardzo realistycznie ukazałaś ich uczucia( choć w bardzo krótki sposób), więc nie pozostaje mi nic innego jak czekać nn :)
OdpowiedzUsuńJeśli interesuje Cię historia Remusa i Tonks to zapraszam na --> http://www.remus-i-tonks.blogspot.com/, natomiast, jeśli wolisz poczytać o Teodorze Nottcie i o tym jak bardzo zmieni się po tym jak pozna w Hogwarcie dość nietypową Krukonkę to zapraszam na --> http://www.chlopak-z-cokeworth.blogspot.com/
Pozdrawiam serdecznie i oczywiście proszę o informowanie :*
Naprawdę pięknie napisane.. :) Zazdroszczę Ci normalnie, potrafisz pokazywać uczucia, a w moim opowiadaniu jest tego bardzo mało :(
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszy ciąg i pozdrawiam!
Liley ;)
Hej, na http://www.chlopak-z-cokeworth.blogspot.com/ pojawił się nowy rozdział, zapraszam :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie! Bardzo fajna miniaturka. Bardzo realistyczna i wgl zajebista :) Szerze mówiąc ta podoba mi się bardziej niż o Draco i Lunie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Cruciatrus