sobota, 1 grudnia 2012

[ 02 ] Utracone szczęście



            - Dobrze wiesz, Harry, że nie tego się od nas oczekuje – mruknęła, cicho łkając. Leżała naga w hotelowym łóżku i próbowała przebić się wzrokiem przez ciemność panującą za oknem.
      Pogłaskał ją po talii i pocałował w ramię. Przytknął nos do burzy brązowych loków i upajał się jej zapachem; zapachem, który tak dobrze znał, który doprowadzał go do szaleństwa.
            - A czego się od nas oczekuje, Hermiono? – spytał szeptem, wtulając ją w siebie.
            - Że będziesz szczęśliwy z Ginny, a ja będę szczęśliwa z Ronem – szepnęła zdruzgotana. – Że będziemy tworzyć wspaniałe rodziny razem z biegającymi wokół szkrabami.
      Zastanowił się nad jej słowami. Było w tym dużo prawdy. Tylko czemu? Czemu nie mogli być szczęśliwi ze sobą? Czemu nikt nie zapytał ich o zdanie dziewiętnaście lat temu?
            - Teraz jest za późno na naszą miłość – wymamrotała, wtulając twarz w poduszkę.

      Z tymi słowami wszystko stanęło, ucichło; jego palce przestały pieścić brzuch Hermiony, przestał oddychać, jej łkanie uciekało w poduszce, nawet samochody na zewnątrz zdawały się przestać jeździć.
            - Teraz jest właśnie na nią czas. Właśnie teraz, tej nocy – mruknął i siłą odwrócił ją do siebie.

      Wszystko ruszyło.

      Wpił się w jej usta; były słone od łez, które po nich spływały. Pogłębiła pocałunek i zarzuciła mu ręce na szyję, przyciągając go do siebie. Chciała go dobrze zapamiętać. Pamiętać jego zapach, układ jego włosów, smak ust, ciepło ciała, sposób w jaki wplatał palce w jej włosy, w jaki wymawiał jej imię w chwilach najwyższej rozkoszy. Chciała, żeby ta noc trwała wiecznie, żeby dane im było być razem wiecznie…

      Jednak ta noc się skończyła, a z nią miłość Hermiony Weasley i Harry’ego Pottera. Może inaczej – skończyło się ich szczęście. Od teraz mieli być – ona przykładną żoną, on przykładnym mężem. Tak, jak się tego od nich oczekiwało.

      Dopiero kiedy Ron szedł spać, upewniwszy się, że ona wciąż go kocha, kiedy dzieci słodko spały, śniąc najpiękniejsze ze swych snów; dopiero wtedy zamykała się w łazience i leżąc w wannie przez kilkanaście minut płakała za straconą miłością, za straconym szczęściem.

      Dopiero kiedy mógł spokojnie wziąć prysznic, kiedy Ginny szykowała kolację dla rodziny, kiedy żadne z jego pociech nie mogło mu przeszkodzić, opierał gorące czoło o chłodne płytki i wracał myślami do swojej miłości, do swojego szczęścia. W tych chwilach pamiętał jej zapach, tak różny od Ginny; pamiętał jej słodkie jęki, brzmienie swego imienia w jej ustach.

      Kocham Cię… zdarzało się im rzucać te dwa słowa w przestrzeń. Jednak zawsze szeptem, zawsze tak, żeby nikt nie usłyszał, żeby nikt nie usłyszał cierpienia w ich głosach; cierpienia i tęsknoty.

      Tęsknoty za utraconym szczęściem…


4 komentarze:

  1. Muszę przyznać, że z tym parringiem się o dziwo nie spotkałam. Jednak mimo to zaciekawiłaś mnie. Bardzo realistycznie ukazałaś ich uczucia( choć w bardzo krótki sposób), więc nie pozostaje mi nic innego jak czekać nn :)
    Jeśli interesuje Cię historia Remusa i Tonks to zapraszam na --> http://www.remus-i-tonks.blogspot.com/, natomiast, jeśli wolisz poczytać o Teodorze Nottcie i o tym jak bardzo zmieni się po tym jak pozna w Hogwarcie dość nietypową Krukonkę to zapraszam na --> http://www.chlopak-z-cokeworth.blogspot.com/
    Pozdrawiam serdecznie i oczywiście proszę o informowanie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę pięknie napisane.. :) Zazdroszczę Ci normalnie, potrafisz pokazywać uczucia, a w moim opowiadaniu jest tego bardzo mało :(

    Czekam na dalszy ciąg i pozdrawiam!

    Liley ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, na http://www.chlopak-z-cokeworth.blogspot.com/ pojawił się nowy rozdział, zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie! Bardzo fajna miniaturka. Bardzo realistyczna i wgl zajebista :) Szerze mówiąc ta podoba mi się bardziej niż o Draco i Lunie.
    Pozdrawiam
    Cruciatrus

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy