piątek, 13 września 2013

[ 07 ] Na krańcu świata


Hermionę bolała głowa. Miała dość tej szaroburej codzienności tu, na krańcu świata; miejscu gdzie niebo spotyka się z ziemią kolorowymi nitkami zorzy polarnej.
      Bolała ją głowa od wystukiwanego przez jej asystenta rytmu dwiema drewnianymi pałeczkami do perkusji.
      - Dan, proszę, nie rób hałasu – mruknęła do chłopaka o ciemnych blond włosach. Uśmiechnął się do niej dziecinnie i odpowiedział ze śmiechem:
      - Dobrze, mamo! – salutując jej palcami.
      Hermiona jęknęła, słysząc, że chłopak znów zaczyna stukać w biurko. Westchnęła zrezygnowana i wstała. Zamaszystym ruchem ściągnęła gruby płaszcz z wieszaka i wyszła na zaśnieżone podwórko.
      Założyła czarny płaszcz i okutała się nim szczelnie, a potem poprawiła szary szal czerwonymi od zimna rękoma, żeby uchronić się przed siarczystym mrozem północnej Norwegii. Odetchnęła głęboko, a lodowate powietrze wdarło się do jej płuc, by razem z krwią przepłynąć ciało i już całkiem przyjemne, orzeźwić umysł.
      Gdy wróciła do małego, drewnianego domku, w którym jedynym źródłem ciepła były kominki, zobaczyła na swoim biurku kopertę. Dan ślęczał nad jakimiś pergaminami, studiując je i skrobiąc coś piórem na innym, czystym.
      - Skąd się wzięła ta koperta? – zwróciła się do asystenta. – Nie widziałam żadnej sowy.
      - Tia, przed chwilą ktoś przesłał ją siecią Fiuu – odparł Dan znad dokumentów.
      - Aa – mruknęła, siadając na swoim krześle. Wyczarowała sobie kubek gorącej herbaty, po czym otworzyła kopertę.
      Okazało się, że było w niej zaproszenie.

Elisabeth Fitzpatrick i Ronald Weasley
oraz
Ginny Weasley i Draco Malfoy
mają zaszczyt zaprosić Hermionę Granger z osobą towarzyszącą na swój ślub i przyjęcie weselne, które odbędzie się 24 grudnia 2005 roku w domu rodzinnym familii Weasley, czytaj Norze.

      Hermiona zrobiła zdziwioną minę. Żadne z rodzeństwa Weasley nie wspominało w listach, że zamierza wziąć ślub. Spojrzała na kartę w kalendarzu. Był ostatni listopada, a ona tak późno dostała zawiadomienie. Spojrzała na kopertę, z której wystawał jeszcze jeden zwitek papieru.
      Droga Hermiono,
      Chciałbym Cię prosić, żebyś została moją świadkową. Ginny chciała to zrobić, ale ubłagałem ją. Złota Trójca znów będzie razem! Proszę, Hermiono, zgódź się. Będzie fantastycznie!
      A, i przepraszamy, że tak późno wysyłamy Ci zawiadomienie, ale wszystkie sowy wracały do domu. Pewnie mróz je wygnał.
      Z góry dziękuję,
      Twój przyjaciel
      Ron Weasley

      Hermiona zaśmiała się serdecznie. Oczywiście, bo miała innego przyjaciela Rona. Pokręciła głową, widząc pytające spojrzenie Daniela.
      - Czy masz jakieś plany na 24 grudnia? – mruknęła, pisząc odpowiedź do Rona, w której zgadzała się na zostanie świadkową.
      - Nie bardzo – jęknął chłopak, zakładając ręce za kark.
      - A chciałbyś się dobrze najeść? – spytała z lekkim uśmiechem, stawiając swój podpis na liście.
      - Pewnie! – rzucił ochoczo chłopak.
      - To w takim razie zostaniesz moim partnerem na weselu moich przyjaciół, zgoda?
      - Zgoda! – zgodził się chłopak, wystukując rytm o blat biurka, tym razem jednak rękoma. Hermiona pokiwała zirytowana głową i wrzuciła list w płomienie kominka, wsypując wcześniej proszek Fiuu i wymawiając Nora.

      Zjawiła się w Norze dzień przed ślubem razem z Danielem, który promieniował radością, czując już od progu zapachy z kuchni pani Weasley.
      Zapukała do drzwi, otrzepując się ze śniegu. Drzwi otworzyła jej Ginny.
      - Hermiona! – pisnęła, rzucając się na przyjaciółkę. – Jak dobrze cię widzieć!
      - I ciebie też, małpo! – powiedziała wesoło. Ginny zmieszała się lekko i spojrzała na chłopaka.
      - Twój facet?
      Hermiona wywróciła oczami i spojrzała na Daniela, który wnosił jej bagaże do wnętrza domu.
      - Nie. Mój asystent i partner na twoje wesele. Później ci powiem – mruknęła widząc, jak z kuchni wychynęła pani Weasley, a z salonu cała reszta Weasley’ów. – Pani Weasley! – krzyknęła, przytulając się do kobiety, na której skroniach srebrzyły się pierwsze oznaki starości. Przywitała się z całą rodziną rudych osób.
      - To jest Daniel – powiedziała, stając obok chłopaka. – Jest moim asystentem w Norwegii. Jest bardzo bystry – odparła z dumą, obejmując go ramieniem. Była od niego wyższa o 10 cm. Wszyscy rzucili się, żeby uścisnąć biednemu chłopakowi rękę, a Hermiona w tym czasie zdjęła płaszcz i buty.
      - Na Merlina! Hermiona! – Usłyszała krzyk swego drugiego przyjaciela, wchodzącego przez drzwi frontowe.
      - Harry! – powiedziała słabo, lekko się rumieniąc. Chłopak przytulił ją mocno, a ona widziała jak Ginny wymownie porusza brwiami.
      - Ale zmarkotniała, prawda? – odparła Molly zwracając się do Harry’ego, kiedy wracała do kuchni i ciągnęła za sobą Daniela. – Chodź, kochaneczku, najesz się porządnie. I ty też Hermiono, wyglądasz marnie!
      - Tak, tak! Zaraz przyjdziemy! – odpowiedział Harry, wpatrując się w swoją przyjaciółkę. Kiedy zostali sami, stojąc na korytarzu, Harry wbił w nią wzrok, szczerząc się do niej. – Matko, jak dobrze cię widzieć – szepnął.
      Hermiona objęła się ramionami z lekkim rumieńcem.
      - Tak, ciebie też – mruknęła, unikając jego wzroku. – Zwłaszcza, że nie odezwałeś się do mnie od pięciu lat. Nie odpisywałeś na moje listy, nie odpowiadałeś na pozdrowienia. Musiałeś bardzo tęsknić – sarknęła, patrząc mu wyzywająco w oczy.
      Teraz chłopak zmieszał się nieco, jednak wciąż patrzył się na przyjaciółkę. Zdjął czarny płaszcz i powiesił go na wieszaku.
      - Hermiono, ja…
      - Nie tłumacz się, Harry. To ty wyszedłeś nad ranem, upokarzając mnie do granic możliwości. Byłam dla ciebie zabawką, Harry? Pocieszanką? – powiedziała z wyrzutem. – Ja miałabym prawo się do ciebie nie odzywać, ale ja, jak głupia starałam się nawiązać z tobą kontakt – wypluła, nie unikając jego wzroku. Wiedziała, że kiedyś się w nich zatraciła. Pozwoliła, żeby robił z nią co chciał. No, i zrobił. Ale to był ostatni raz! – Tak bardzo bolało cię to, że Ginny wolała Draco, że musiałeś pocieszyć się w moim łóżku. Zachowałeś się jak dziecko, uciekając przed odpowiedzialnością. Zgodziłam się być świadkową Rona, tylko z sympatii do niego. Gdyby chodziło o to, że Złota Trójca będzie znów razem, olałabym to i spędzała święta teraz sam na sam z Danielem – wysyczała.
      - A więc teraz on jest twoim facetem? – warknął  Potter wściekle.
      - Nawet jeśli, to tobie nic do tego. Na pewno jest lepszy od ciebie! Każdy byłby lepszy od ciebie! MDLI mnie na twój widok – warknęła Hermiona, odchodząc roztrzęsiona w stronę kuchni.
      Potter walnął pięścią w ścianę. Rodzinne fotografie zakołysały się niebezpiecznie, a postacie na nich spojrzały groźnie na Pottera. Westchnął głęboko i również poszedł do kuchni. Hermiona nie spojrzała na niego już do końca tego dnia, śmiejąc się i wdzięcząc do Dana. Przynajmniej w oczach Harry’ego.

      Hermiona wirowała na parkiecie w długiej sukni w kolorze starego złota. Sukienka odkrywała jej plecy, lejąc się delikatnie do samej ziemi. Harry podziwiał ją, popijając Ognistą Whisky.
      - Stary! – zawołał Ron, podchodząc do przyjaciela i klepiąc go po plecach. – Nie bawisz się?
      - Nie bardzo mam ochotę – mruknął niewyraźnie. – Ten cały Daniel mi się nie podoba. Zobacz jak on się do niej przymila, a ona mu na to pozwala!
      - Chłopie, to jest tylko jej asystent, a ty swoją okazję już dawno zmarnowałeś – powiedział Ron, klepiąc go po ramieniu. Odszedł i dołączył do kółeczka, które zatoczyło się wokół Ginny i Malfoy’a, a świeżo upieczona pani Weasley wzywała go skinieniem ręki z wielkim uśmiechem.
      Potter wychylił kolejne szklaneczki whisky, po czym odstawił szklankę z hukiem, otarł usta i chwiejnym krokiem podszedł do Hermiony, która teraz tańczyła walca ze swoim asystentem.
      - Zjeżdżaj, smarku! – mruknął, odciągając Dana od kobiety. Ta spojrzała na Pottera wściekłym spojrzeniem, po czym odwróciła się na pięcie i zamierzała odejść. Pijany mężczyzna jednak chwycił ją mocno za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
      - Harry, to boli! – jęknęła cicho, nie chcąc psuć wesela swoim przyjaciołom. Rozejrzała się w poszukiwaniu pomocy. Widziała, jak Ron patrzy na nich czujnym okiem. Mruknął coś do swojego szwagra i powoli zbliżyli się do nich.
      - Tylko jeden taniec, Hermiono – powiedział, przyciągając ją do siebie i kładąc jedną rękę na jej biodrze, w drugą ujmując jej dłoń dość brutalnie.
      - Harry – jęknęła ponownie – puść! Ja nie chcę z tobą tańczyć! Jesteś pijany! – mówiła, próbując się wyszarpnąć z jego uścisku.
      - Jeden taniec Hermiono. Proszę – wyszeptał, patrząc jej głęboko w oczy. Kiwnęła głową i pozwoliła się prowadzić. Dała znać Ronowi, że wszystko gra i starała się przeżyć do końca piosenki.
      - Przepraszam cię, mała – wymamrotał Harry opierając swoje czoło o jej. – Tak bardzo nie chciałem cię skrzywdzić. Uznałem, że tak będzie dla ciebie lepiej. Zasługujesz na kogoś lepszego, kogoś mądrzejszego… ode mnie.
      - Harry, przestań. Nie tłumacz się – powiedziała, starając się pozostać obojętną.
      - Ciii! – uciszył ją, kładąc jej palec na usta. – Muszę ci to wyjaśnić!
Hermiona kiwnęła głową, a mężczyzna mamrotał dalej:
      - Nigdy nie chciałem, żebyś była moją zabawką. Jeśli się tak poczułaś to przepraszam. Nie mogę o tym zapomnieć. Tamta noc, tamte chwile… Mam to wszystko przed oczami każdego dnia, kiedy kładę się spać i kiedy się budzę. Kocham cię, Hermiono. Wtedy też tak było. Zrobiłem to z miłości do ciebie…
      W Granger zagotowało się, zrzuciła jego ręce ze swojego ciała. 
      - Od kiedy z miłości się zostawia? Ja ciebie też kochałam, Harry! Chciałam być z tobą! Myślałam, że i ty tego chcesz, kiedy przyszedłeś do mnie wtedy i zaciągnąłeś do łóżka! – syknęła, nie zwracając uwagi na ludzi patrzących się w jej stronę. Łzy zebrały jej się pod powiekami, a kosmki włosów zaczęły uciekać z koku. – Oddałam ci się, bo myślałam, że może jednak będziesz ze mną! Może zauważysz, jak bardzo cię kocham! Ale ty odszedłeś o świcie, ubierając się pospiesznie! Nie spałam! Widziałam, jak bardzo pragnąłeś uciec! Więc uciekłam od ciebie, żebyś nie musiał patrzeć na największy błąd swego życia! – wypluła, a łzy już toczyły się po jej policzkach. – Nie chcę cię znać, Potter!
      Uciekła płacząc, a kiedy Potter chciał za nią pobiec przytrzymał go Ron i Draco.
      - Stary, nie teraz – mruknął Ron, prowadząc chłopaka na krzesło. – Jesteś pijany.
      - I co z tego?! – warknął Potter, wyrywając się dwóm panom młodym.
      - To z tego, idioto, że pogorszysz tylko sytuację – odwarknął Draco, chowając ręce do kieszeni spodni od smokingu. – Jutro z nią porozmawiasz – powiedział już spokojniej, klepiąc go po barku.
      - Ta, może i masz rację – wymamrotał Harry, po czym głowa opadła mu na pierś i zaczął głośno chrapać. Draco spojrzał na brata swojej żony i pokręcił z politowaniem głową.

      Hermiona zapłakana siedziała na werandzie Nory, chowając twarz w ramionach i plamiąc tuszem swoją sukienkę.
      - Hermiona – odezwała się Ginny, siadając obok niej.
      - Ginny, przepraszam – wymamrotała Granger, ocierając łzy. – Nie chciałam psuć wam ślubu – powiedziała przepraszająco, uśmiechając się lekko.
      - Przestań – pocieszyła ją Elisabeth, siadając z drugiej jej strony. – Nie twoja wina, że Harry się spił.
Ginny pokiwała głową, zgadzając się z bratową.
      - On jest taki głupi! – zawyła Hermiona, znów zaczynając płakać. – Jak mógł mnie zostawić, bo mnie kochał?! – oburzyła się, uderzając pięściami w kolana. Po chwili uspokoiła się i powiedziała: - To jest wasze święto, dziewczyny. Idźcie się bawić. Ja pójdę się położyć, od tego płaczu rozbolała mnie głowa.

      Hermiona została jeszcze dwa dni w Norze, musząc znosić obecność Pottera. Czwartego dnia postanowiła wracać do Norwegii. Pani Weasley zapakowała jej i Danowi mnóstwo jedzenia – od ciasteczek, po pieczenie. Daniel podziękował wylewnie, żegnając się z każdym. Hermiona nie pożegnała się, ba!, nawet nie zaszczyciła Pottera wzrokiem, kiedy innych żegnała i zapewniała, że niedługo znów się zobaczą.

      Sylwestrowy poranek był udany dla Hermiony i Dana, bowiem odkryli miejsce położenia skarbu, którego szukali dla Gringotta. Hermiona wybrała karierę w bankowości i została łamaczem kodów i poszukiwaczem skarbów w jednym. Spryt i inteligencja, a także przeżyte podczas Ciemnych Czasów przygody zahartowały ją do tej pracy.
      Pod wieczór, kiedy razem z Danielem siedzieli przed kominkiem i opijali sukces gorącą czekoladą, ktoś zapukał do drzwi. Oboje zrobili zaskoczone miny, bowiem nikt nigdy ich nie odwiedzał. Hermiona podeszła do drzwi i otworzyła je. W ciemnościach stał Harry Potter – zaśnieżony i zmarznięty.
      - Czego tutaj szukasz? – spytała, zakładając ręce na piersi.
      - Ciebie. Musimy porozmawiać – powiedział, a widząc jak chce zaprzeczyć, powtórzył: - Musimy, Hermiono!
      Wzruszyła ramionami i wpuściła przybysza do środka.
      - Cześć! – przywitał się Daniel z szerokim uśmiechem. – Ja pójdę do siebie w takim razie – powiedział, zostawiając przyjaciół samych. Skrył się w swoim pokoju z tyłu korytarza.
      Hermiona odwróciła się do Harry’ego i spojrzała na niego wyzywającym wzrokiem.
      - A więc mów!
      - Hermiono, ja wiem, że popełniłem w życiu wiele błędów – zaczął, na co Hermiona tylko prychnęła i usiadła na krześle, leniwie zakładając nogę na nogę. – Ale najbardziej żałuję dwóch rzeczy – powiedział, podnosząc dłoń i zaczął wyliczać. – Pierwsze, że przyszedłem tamtego wieczora do twojego domu i uwiodłem cię. Drugie – że nie zostałem z tobą do końca świata.
      Hermionie ruszyło się coś w brzuchu, a pod powiekami poczuła łzy, jednak nie chciała dać po sobie poznać tego, że jego słowa coś ją obchodzą. Wciąż patrzyła na Pottera wyzywająco, z nonszalancko założoną nogą na nogę.
      - Żałuję tego, ponieważ cię kocham.
      Tutaj odezwało się od dawna zamarznięte dla Pottera serce. Zatrzepotało w jej piersi, jak ptak skrzydłami, wypuszczony na wolność.
      - Byłem wtedy gówniarzem, ale to mnie nie usprawiedliwia.
      - Brawo! – Pomimo ekscesów dziejących się w jej ciele, nie mogła pohamować złości i żalu, które nosiła w sobie od pięciu lat.
      Harry zignorował jej ironiczną wypowiedź i ciągnął dalej, zbliżając się do niej o krok.
      - Żałuję tego, że przyszedłem, ponieważ wykorzystałem cię. Byłem taki zły na Ginny, że jest szczęśliwa z tym wypłoszem; tak zły na siebie, że nie potrafiłem przełknąć swej porażki… Wykorzystałem cię, bo widziałem w twoich oczach miłość do mnie – najczystszą i najszczerszą, i wiedziałem, że mi się nie oprzesz. Wyładowałem na tobie swoją frustrację. A ty mi na to pozwoliłaś…
      - Potter, ty łajzo! – warknęła Hermiona, wstając z miejsca. – Śmiesz nazywać mnie łatwą?!
      - Nie! – bronił się Harry, załamując ręce i robiąc jeszcze jeden krok w stronę kobiety. – Daj mi skończyć, proszę – szepnął łagodnie. Hermiona westchnęła głęboko i założyła ręce na klatce. – A potem, kiedy oddałaś mi się z taką łagodnością i spokojem, kiedy pozwalałaś mi robić z sobą wszystko, kiedy tak leżałaś na moim ramieniu, zrozumiałem… - odparł słabo i opuścił głowę. Stał tak chwilę w milczeniu, po czym znów podjął: - Zrozumiałem, że popełniłem błąd. Zrozumiałem, jak ważna jesteś w moim życiu, jak wiele dla mnie znaczysz. Zrozumiałem, że nie byłem zły na Ginny za to, że wolała Malfoy’a ode mnie, lecz za to, że ona odważyła się wybrać swoją miłość i walczyła o nią, kiedy mnie było stać tylko na to, żeby zaciągnąć moją miłość do łóżka w celu wyładowania swej złości…
      Hermiona przewróciła teatralnie oczami, jednak kiedy dotarł do niej sens jego słów, wlepiła w niego oczy i pragnęła, by mówił dalej.
      Harry podszedł do niej na tyle blisko, by swobodnie móc ją dotknąć. Ujął jej policzek w swoją dłoń i masował go kciukiem. Hermiona patrzyła na niego wyzywająco, lecz w jej oczach widział łzy.
      - Tak, Hermiono. Tamtej nocy zrozumiałem, że to ciebie kocham. A kiedy to zrozumiałem, postanowiłem usunąć się z twojego życia. Wiedziałem, że nie jestem tym, z którym powinnaś być. Postanowiłem uwolnić cię od twojego brzemienia, bo wiedziałem, że nie będziesz ze mną szczęśliwa. Zrobiłem to dla twojego dobra…
      W Hermionie Granger znów się coś zagotowało. Zrzuciła dłoń Pottera ze swojego policzka i wciąż patrząc mu  wyzywająco w oczy, wysyczała:
      - Następnym razem, Potter, pozwól mi decydować o sobie samej i moim szczęściu, jasne?!
      Po tych słowach, szybkim krokiem podeszła do drzwi, chwytając wcześniej płaszcz i szal, i wyszła na dwór, trzaskając drzwiami.
      Potter stał sam po środku niewielkiego saloniku i biura jednocześnie, wpatrując się w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stała Hermiona Granger – jego dawna przyjaciółka, miłość jego życia. Westchnął głęboko, odginając głowę do tyłu. 
      - Spokojnie, porozmawiam z nią – powiedział pocieszająco Daniel, chwytając kurtkę i ubierając się w nią. Potter skinął głową w podziękowaniu, na co chłopak uśmiechnął się delikatnie. – Rozgość się.

      Hermiona stała na dworze, oddychając lodowatym powietrzem północnej Norwegii, spoglądając w  niebo. Mieniło się setką barw i tętniło magią, której nikt nigdy nie byłby w stanie opisać. Zorza polarna.
      - Mówią, że to w niej są duchy naszych przodków.
       Usłyszała głos swojego asystenta, dochodzący gdzieś z tyłu. Zrównał się z nią i z powagą, która znacznie przekraczała jego wiek, spojrzał w niebo.
      - Nie za ostro zareagowałaś? – spytał delikatnie, wciąż wpatrując się w niecodzienne zjawisko.
      - Nie – odparła ze spokojem, o który nie podejrzewałaby się w tej chwili. – Nie powinien mnie traktować jak dziecko. Umiem decydować o tym, kogo mogę kochać, a kogo nie.
      - I co zadecydowałaś? – spytał, patrząc na nią swymi fiołkowymi oczami.
      Kobieta westchnęła głośno, wyciągając z kieszeni papierosa. Drżącymi z przejęcia dłońmi, wsadziła go do ust i podpaliła. Zaciągnęła się nim, po czym wypuściła obłoczek dymu. Wzruszyła ramionami i spojrzała na swojego asystenta.
      - Nie wiem, Dan – mruknęła.
      - On wyznał ci miłość – powiedział. – Ty również go kochasz… I dobrze o tym wiesz! Daj mu szansę!
      Zaciągnęła się miętowym papierosem i spojrzała na swojego asystenta.
      - Mówisz jak ktoś o wiele starszy – odparła i uśmiechnęła się do niego, odgarniając mu z czoła kosmyk włosów. – Daniel, on mnie zranił. Potraktował jak dziwkę…
      - Nie – przerwał jej chłopak, również odpalając papierosa. – On chciał, żebyś wyszła z tego z twarzą. Zostawił cię, bo myślał, że bez niego będzie ci lepiej. Teraz zrozumiał, że musi sprawić, żeby to z nim było ci najlepiej na całym świecie.
      - Dlaczego dopiero teraz? Po pięciu latach?
      - Bo dopiero zrozumiał, jak wiele czasu już zmarnował – powiedział spokojnie Daniel, zaciągając się papierosem. – On cię kocha, Hermiono, nie zmarnuj swojej szansy – mruknął i stał przez chwilę obok niej. – A tak w ogóle, nigdy nie powiedziałbym, że ty mogłabyś palić… - rzucił i odszedł do domku.  
      Granger została sama ze swymi myślami. Obejrzała się za siebie, patrząc na domek i światełko w salonie. Widziała Pottera, który siedzi na kanapie z twarzą w dłoniach, nerwowo podrygując nogą. Wzięła głęboki oddech.
      Daj mu szansę! Nie zmarnuj swojej szansy! Słyszała w swojej głowie słowa Daniela, jej młodszego asystenta, który swą mądrością, przerósł swój wiek. Zaciągnęła się papierosem, po czym znów spojrzała na dom. Daniel był w swoim pokoju, pewnie studiował dokumenty. Uśmiechnęła się na wspomnienie tego młodego chłopaka. Nie zmarnuj swojej szansy!

      Weszła cicho do domu, odwieszając płaszcz na wieszak.
      - Hermiona – odparł Potter, podnosząc wzrok na swoją przyjaciółkę. Wstał i chyba zamierzał coś powiedzieć. Chyba, bowiem Hermiona wpadła mu w ramiona i wpiła się w jego usta.
      - Nigdy więcej nie decyduj o moim szczęściu, jeśli nie będzie w nim ciebie – mruknęła, pomiędzy pocałunkami.
      Potter uśmiechnął się szeroko, podniósł ją i okręcił wokół własnej osi. Stanął i chwycił ją za rękę. Poczuła nieprzyjemny uścisk w żołądku, a po chwili znajdowała się w zupełnie innym pomieszczeniu.
      - Gdzie jesteśmy? – spytała, rozglądając się po pokoju.
      - Jesteśmy w hotelu, w apartamencie małżeńskim – odpowiedział Harry, uśmiechając się tajemniczo.
      - Zaplanowałeś to?!
      - Nie, po prostu miałem nadzieję, że mi wybaczysz. Chciałem z tobą spędzić tego sylwestra – mruknął i podał jej kieliszek z szampanem. Uśmiechnęła się do niego uroczo. – Wszystkiego najlepszego, Hermiono – powiedział, podchodząc do niej powoli.
      - Wszystkiego najlepszego, Harry!

poniedziałek, 15 lipca 2013

[ 06 ] Katharsis

Drażni mnie myśl, że nie powinnam tego wstawiać. Ale wstawię, bo i tak tego nie przeczytasz, a czuję, że to dobry tekst. 
Wynurzenia intymne mające przynieść ukojenie. Oparte na faktach.

*

    Znam Cię od dawna. Mam Twoje zdjęcia w albumie rodzinnym, w kartonie na nieułożone zdjęcia – przewijasz się w nich zdecydowanie za często.
       Pamiętam, jak razem uczyliśmy się jeździć na rowerze, po zwykłej, nieutwardzonej drodze. Wyścigi z jednego końca na drugi i kto pierwszy dotrze do mety. Wszystkie obtarcia kolan, łokci, zdarte noski… Pamiętam zabawę w błocie po letnich upałach, chodzenie po kałużach – moje trochę nieśmiałe, lekko wystraszone, Twoje – zdecydowane i szalone, tak różne od moich. Odbicia słońca w kałużach i kręgi na nich, kiedy siedzieliśmy nad jej brzegami. Pamiętam jazdę na lodzie stworzonym z tych wielkich kałuż, leżenia na nim, póki nie zrobiło się ciemno, zupełnie zapominając o upominaniach matek, lękających się o nasze zdrowie. Dotyk Twoich dłoni przy zabawach, kiedy nie znaczył nic prócz tego, czym był. Pamiętam zabawy w basenie, kiedy w największy skwar przychodziło ukojenie. Do dziś wdzięcznie uśmiechasz się do mojego taty, który robił nam zdjęcia. Pamiętam Twój radosny głos, pośród wszystkich dzieci. Zapach ziemi i powietrza po burzy.
       Pamiętam huśtawkę na Twoim podwórku, kiedy razem z siostrą pokazywaliście mi wspaniałe sztuczki na niej, a ja siedziałam na trawie jak urzeczona. Pamiętam słońce prześwitujące przez gałęzie drzew, tańczące na naszych twarzach. Przyjemny zapach skoszonej trawy, towarzyszący przechadzką po Twoim wielkim ogrodzie i zapach wody z oczka wodnego, jej szum w fontannie.
       Pamiętam zabawy w piaskownicy – budowanie zamków, przystrajanie ich i smutek, kiedy coś je zniszczyło. Dziwne budowle z błota na chodniku, labirynty, drogi dla Twoich samochodów. Drażniący nos zapach mokrego piasku.
       Do dzisiaj mam kartkę i misia, którego podarowałeś mi na Walentynki jedenaście lat temu i ciągle widzę Twoją zawstydzoną twarz, kiedy odkryłam, że to Ty. Pamiętam, jak chciałeś, żebym była Twoją dziewczyną, prosząc przy tym o dyskrecję i „bolesne zerwanie”, kiedy pochwaliłam się Twojej siostrze. Zapach ciastek w szkole i gorącej kawy zbożowej z mlekiem.
       Przedszkole, szkoła podstawowa i gimnazjum… tyle wspólnych lat, żyjąc obok siebie i wspólnie się bawiąc. Szkoła średnia i małe załamanie znajomości, choć wciąż wspólne spotkania.
       Pamiętam, jak chciałam byś był z moją przyjaciółką i pamiętam swój płacz, kiedy mój „mężczyzna”, nie potrafił objąć mnie w ten sposób, jaki Ty obejmowałeś ją. Chciałam Wam pomóc, ale Ty nie widziałeś tego związku. Słabe są kobiety, kiedy mężczyzna na nie działa. Zapach wódki i papierosów.
       Dziwne rzeczy dzieją się z człowiekiem, kiedy zdaje się gubić w swoim życiu. Kiedy zaczyna rozumieć, że coś w czym trwał od kilku lat, czemu oddał najlepsze lata, jest zwykłym błędem.
       Jeszcze dziwniejsze rzeczy dzieją się z nim, kiedy dociera do człowieka myśl, że przyjaciel z dzieciństwa jest dorosłym mężczyzną, który nie chce, nie może, nie potrafi zwrócić na ciebie uwagi. Kiedy widzisz, że błądzi, że zatraca się w miłości w dziewczynie, która nie potrafi tego oddać.
       Straszne rzeczy dzieją się z kobietą, kiedy dociera do niej, że ten mężczyzna ma podobne ruchy, gesty i zachowania jak jej ojciec. Straszne rzeczy działy się ze mną, kiedy uświadomiono mi, że kobiety instynktownie szukają mężczyzn, którzy są podobni do ich ojców.
       Potworne rzeczy dzieją się z człowiekiem, kiedy boli cię serce, bo wiesz, że nigdy nie będzie Twój, nigdy Cię nie zauważy. Drżą Ci ręce, język się plącze, a łzy cisną się do oczy, kiedy widzisz jak cierpi, po jej stracie. Starasz się nie myśleć o tym, odganiasz od siebie te myśli, aż w końcu piszesz, wylewasz słowo jedno za drugim, by znaleźć ukojenie, by oczyścić umysł.

       Chcąc uleczyć umysł i duszę, uwolnić się spod Twojego uroku, spod Twojej klątwy, piszę to i wiem, że nigdy tego nie przeczytasz. 
Wdech.
Zapach tataraku zroszonego deszczem przypomina mi, że żyjemy na prawdę.
Wydech.

Wdech.
Gwiazdy nade mną świadczą o tym, że wszystko to już było.
Wydech.

Wdech.
Szelest liści sprawia, że czuję się głupio, szukając Cię.
Wydech.

Wdech.
Światła samochodów mówią mi, że Cię tutaj nie znajdę. Nie znajdę Cię już nigdzie.
Wydech.

Wdech. Wydech.
Rześki wieczór zastaje mnie obdartą z uczuć innych, niż smutek i ból.  

Chcę  się z Ciebie wyleczyć... 

wtorek, 25 czerwca 2013

[ 05 ] Takich już nie ma

miniaturkę dedykuję Liley, bo dla Niej została napisana ;)



      „Nigdzie nie znajdziesz takiego pięknego, zdolnego jak ja…”
 

  Draco Malfoy zawsze był tym chłopakiem, który wiódł prym w hogwarckim rankingu przystojniaków. Nikt nie mógł temu zaprzeczyć, bo jego blond włosy, srebrno-szare oczy, nonszalancja w każdym ruchu, a przy tym wrodzona elokwencja i dobry styl bycia, mówiły same za siebie.
      Razem z Potterem, którego szczerze nienawidził, mógł walczyć o tytuł szkolnego mistera czarodziejów. On jedyny mógł konkurować z nim o ilość uwiedzionych dziewczyn. Bo która nie chciałaby mieć choćby tajemnego romansu z Draco Malfoyem?
      Właśnie, żadna!

      „Ci piękni chłopcy, wszyscy na luzie, bohaterowie z Twoich snów…”

       A jednak! Była jedna taka, która zdzierała sen z powiek wielkiego arystokraty.
      Niewysoka, niezbyt ładna, wyszczekana i, o zgrozo!, Gryfonka. Krótkie włosy, które co pewien czas zmieniały swoje ubarwienie, przepływały mu przez myśli, delikatnie muskając jego nos i uwodząc zapachem.
      Ona jedna była na tyle bezczelna, by opierać się jego wrodzonemu urokowi. Nie działały na nią powłóczyste spojrzenia, ironiczne uśmieszki czy nawet wymiana sugestii. Każda inna sikałaby już na sam jego widok, jednak ona jedynie prychała głośno i wymijała go, odbierając mu punkty za złe odzywanie się do prefekta.

      „Jak dinozaury wymarły, jedyny egzemplarz to ja…”

      Draco, typowy Ślizgon, idealny arystokrata, został wychowany na łowcę, więc nie zamierzał się poddawać. 
      Sophie Springsteen była jak wymarzone trofeum, które miało zawisnąć na ścianie na honorowym miejscu. Miało ozdabiać jeden z tych zielonych, ślizgońskich pokoi, jako zwierzyna wyczekiwana i taka, po której wszystko miało się skończyć. Draco Malfoy obiecał sobie, że będzie ona jego ostatnią zdobyczą i choćby miał zedrzeć sobie na niej pazury i stępić zęby, będzie ją miał. Wypieczoną, surową, jakąkolwiek! Na litość Merlina! Musiał ją mieć!
      Oczywiście, jak każdy wytrawny w fachu łowca, nie mógł odmówić sobie innych smakołyków, które same podawały się na tacy. Były one jednak wyjątkowo jałowe, bez żadnego smaku, co doprowadzało młodego czarodzieja do furii!

      „Tych, co spotykasz na swojej drodze, to nie ta sama talia kart…”

      - Złaź mi z drogi, Malfoy! – warknęła Gryfonka, zakładając ręce na biodra. Obrzuciła go zdegustowanym wzrokiem, po czym zaczęła niebezpiecznie fukać.
      - Maleńka, nie denerwuj się! Złość piękności szkodzi, a taka piękna buźka…
      - Zamknij się – powiedziała oschle, zbliżając się do niego. – Powiem to raz, więc słuchaj mnie uważnie! Nie interesują mnie małe, obślizgłe gady. Nie gustuję po prostu w takich stworach, więc schowaj swojego do klatki. Oczywiście, o ile go znajdziesz – prychnęła, uśmiechając się zjadliwie.
      - Wiesz, że prędzej czy później, będziesz moja? – mruknął, kiedy ona się oddalała.
      - 10 punktów od Slytherinu, panie Malfoy! Za nieodpowiednie dobieranie słów w obecności prefekta!

„Nigdzie nie znajdziesz, bo takich już nie ma…”

      Malfoy stał oparty o ścianę i przyglądał się, kąpiącej się w jego wannie dziewczynie.
      - Mówiłem ci, że będziesz moja? – sarknął, zakładając ręce na piersi.
      Dziewczyna zaśmiała się perliście, kładąc zgrabną nogę na wannie. Piana skapywała z jej stopy, a jemu ślina z brody.
      - A może to ty jesteś moim trofeum? – mruknęła, przeciągając ręką po łydce i uśmiechając się zmysłowo. – Nie przyszło ci na myśl, że może ja zastawiłam na ciebie pułapkę, żeby pokazać ci, że jestem dla ciebie tą odpowiednią?
      Pierwszy raz w życiu Draco nie mógł wypowiedzieć słowa.
      Gryfonka po raz kolejny się zaśmiała, po czym wstała i wyszła z wanny. Zbliżyła się do niego, ocierając się o niego ciałem.
      - Wpadłeś w moje sidła, Draco, a ja nie mam zamiaru cię z nich wypuszczać…

      „Widzisz, kochanie. I znów miałem rację. Mówiłem Ci, że jestem najbardziej odpowiednim facetem na świecie.”
      „Widzisz, kochanie. I znów miałam rację. Mówiłam Ci, że jestem najbardziej odpowiednią kobietą na świecie.”


  inspiracja: A2 - Takich już nie ma

Obserwatorzy