poniedziałek, 13 lutego 2017

[ 8 ] I want my kisses back



       Nienawidzę go! To, co mi zrobił jest okropne!
Nasz związek to pomyłka, wiem o tym doskonale! Nie dogadujemy się, ciągle kłócimy, mamy różne zainteresowania… Mimo wszystko, zależało mi na nim, dawałam z siebie wszystko, dawałam JEMU wszystko, czego chciał. Pomagałam, całowałam, tuliłam, troszczyłam! Chciałam, żeby NAM wyszło!
A on to wszystko spieprzył! Całował się z nią, w miejscu tak dobrze widocznym, że tylko ślepy by nie zauważył! Zrobił to specjalnie…
Gdybym tylko mogła, odebrałabym mu to wszystko, co ode mnie dostał. Wszystkie pocałunki, wszystkie uściski, spojrzenia, prace domowe… Każde „dzień dobry” i każde „dobranoc, Ron”. Zostawiłabym go takiego, jakiego go wzięłam.
Cały czas starałam się zatrzymać to w sobie, nie pozwalać sobie na słabość, nie dać mu tej satysfakcji, że mnie zranił. Udałam więc, że tego nie widziałam, że nagle straciłam wzrok i po prostu wyszłam.
Teraz stoję tutaj, w łazience prefektów, patrząc w swoje odbicie lustrzane i nie mogę uwierzyć, jak bardzo jestem wściekła, jak bardzo mam dość tego naszego udawania. Jestem wściekła, że nie mieliśmy odwagi, żeby się rozstać, żeby powiedzieć sobie DOŚĆ, choć było to dla nas oczywiste. Nie byliśmy stworzeni dla siebie.
Jednym szybkim ruchem pięści rozwalam lustro przed sobą, żebym nie musiała na siebie patrzeć.
I wtedy podchodzisz do mnie TY. Nie wiem, jak się tutaj dostałeś, ale jednym niewerbalnym zaklęciem naprawiasz lustro, a potem ujmujesz moją dłoń i pochylasz się nad nią. Słyszę znajome zaklęcie, wypowiedziane cicho przez ciebie i czuję, jak moja dłoń wraca do stanu normalności. Głaskasz kciukiem zewnętrzną stronę mojej dłoni, a ja czuję, jakby twoja magia uspakajała moją wrzącą krew.
Patrzę na ciebie, a nasze spojrzenia się krzyżują. Uśmiechasz się nieznacznie i odgarniasz jeden z moich loków za ucho.
     - Jak tu wszedłeś? – pytam, choć wcale nie to chciałam powiedzieć.
Wzruszasz ramionami, przeciągając palcem po moim policzku.
            - Mam swoje sposoby. – Mrugasz do mnie porozumiewawczo, po czym szybko dodajesz, wiedząc, że i tak nie odpuszczę. – Przyszedłem tu za tobą i słyszałem, jak wypowiadasz hasło. Przede mną się nie ukryjesz, nie schowasz przede mną swych uczuć, Hermiono. Widziałem, jak zareagowałaś na Rona i Sarę.
Tym razem to ja wzruszam ramionami i odsuwam się od ciebie, choć to trudne.
     - Ja nie wściekam się na to, co on zrobił… Już od dawna nam się nie układa… A może inaczej – to nigdy nie powinno się zdarzyć, Harry. Ja i Ron, rozumiesz, jesteśmy jak dwa światy.
Oddalam się od ciebie, sama nie wiedząc czemu. Chyba obawiam się, że…
     - Dlaczego więc się nie rozstaniecie?
     - Nie wiem, ale może Ron bał się, że kocham go tak szaleńczo, że zostawię go tylko wtedy, kiedy mnie skrzywdzi… - mruczę pod nosem, opierając się o zlew. Nie mam gdzie uciec, więc muszę się ciebie pozbyć. - Poza tym, wracaj na imprezę, Harry. Wygraliście ważny mecz! To na waszą cześć.
Nie wiem dlaczego, ale boję się przebywać przy tobie. To dla mnie nowe uczucie. Chociaż może nie? W końcu już od dawna nie chcę być z tobą sam na sam. Dlaczego?
Potrząsasz głową, śmiejąc się cicho.
     - Wiesz, nie interesuje mnie ta impreza. Nie ma tam odpowiedniego towarzystwa, odkąd wyszłaś – mówisz, robiąc krok w moją stronę. – Nie wrócę tam bez ciebie – dodajesz, wyciągając do mnie dłoń.
     - A Ginny? Co z nią?
Po raz kolejny wzruszasz ramionami, jakbyś miał jakiś tik, a podniesioną dłonią przeczesujesz włosy.
     - Myślałem, że wiesz. Nie jesteśmy już razem, od kilku tygodni. Okazało się, że jesteśmy z dwóch światów – mówisz, patrząc na mnie znacząco. Chichoczę cicho, chyba starając się odwrócić swoją uwagę od tego, jak blisko jesteś. Prawdopodobnie też od swojego strachu. – Dlaczego mnie ostatnio unikasz? Zrobiłem ci coś, Hermiono? Uraziłem cię jakoś? – pytasz, robiąc kolejny krok w moją stronę. Jesteś już na wyciągnięcie ręki.
     - Nie, Harry – odpowiadam trochę za szybko. Uśmiechasz się blado, biorąc moją dłoń. Oddycham szybciej, ale staram się to przed tobą ukryć.
     - W takim razie, co jest? Dlaczego nie jest między nami, jak kiedyś? Dlaczego nie potrafisz wytrzymać w moim towarzystwie? – zadajesz tak wiele pytań, że nie wiem od którego zacząć.
     - Chyba już nie jest między nami, jak kiedyś, Harry – szepczę, spuszczając wzrok na nasze dłonie. – Obawiam się, że nie potrafiłam wytrzymać waszego widoku… Ciebie i Ginny… Tacy szczęśliwi, tacy dobrani, tacy zakochani…
     - Ależ nigdy tak nie było, Harmiona! Nigdy nie byliśmy dobrani, bardzo zakochani, ani zbyt szczęśliwi. To wszystko nam się po prostu wydawało. Wiesz, przez tę wojnę chyba każdy chciał mieć trochę szczęścia, trochę miłości, trochę bliskości. Teraz kiedy jej nie ma, wiemy, jak bardzo się pomyliliśmy… Ty, Ron, Ginny, ja… To szczęście, ta miłość, ta bliskość… to wszystko to tylko iluzja… nieprawda…
Wzdycham głośno wiedząc, że to co mówisz to prawda.
     - A jaka jest prawda, Harry?
     - Prawda jest taka, że dopiero teraz, gdy mamy pokój, nasze mózgi odpoczęły, nasze serca się uspokoiły, wiemy, czego chcemy… JA wiem czego chcę…
Unoszę wzrok i widzę, jak blisko jesteś. Zaledwie kilka centymetrów. Widzę, jak podnosisz rękę i ujmujesz w nią mój policzek. Czuję jej ciepło na policzku i mimowolnie się w nią wtulam.
     - Chcę dać ci wszystkie moje pocałunki, każde moje westchnięcie, każde moje spojrzenie. Chcę ci dać wszystkie moje poranki i wszystkie moje wieczory, każde „dzień dobry” i każde „dobranoc, kochanie”. Podarować ci wszystkie wschody i zachody słońca, każdą pełnie księżyca i każdy nów. Chcę dzielić z tobą twoje smutki i radości, sukcesy i porażki – mówisz to wszystko patrząc mi głęboko w oczy i wiem, że to wszystko prawda. Twoje oczy błyszczą jak szmaragdy w nikłym świetle świec, a ja powoli się w nich zatracam.
     - Harry, my nie powinniśmy… - szepczę cicho, ale ty przyciągasz mnie do siebie, starając się mnie uciszyć. Głaskasz mnie po plecach, przystawiając usta do mojego ucha.
     - Chcę sprawić, byś była szczęśliwa, uśmiechnięta… Uwielbiam twój uśmiech, Hermiono… Chcę cię tulić, tak jak teraz, kiedy będziesz tego potrzebowała; dać ci możliwość trzaskania drzwiami, kiedy się pokłócimy i mieć otwarte ramiona, kiedy będziemy się godzić. Tyle razem przeszliśmy, Hermiono. Byliśmy świadkami swoich upadków, wzlotów – szepczesz mi do uszu słowa, które zawsze chciałam usłyszeć. Cała drżę w twoich ramionach i resztką sił trzymam się na nogach. – Byłaś przy mnie, gdy cały świat się ode mnie odwrócił, wierzyłaś mi na słowo, kiedy nikt mi nie wierzył, nie zostawiłaś mnie, kiedy Ron od nas odszedł… Opiekowałaś się mną, uśmierzałaś mój ból, służyłaś radą… Jesteś moją przyjaciółką, na śmierć i życie…
Pękają moje tamy i łzy powoli spływają po moich policzkach. Przedstawiasz mi świat w barwach, w których nigdy go nie widziałam. Obejmuję rękoma twoją szyję, żeby nie upaść, a ty odsuwasz się od mojego ucha i teraz patrzysz mi w oczy. Chcę odwrócić wzrok, spojrzeć w dół, jestem zawstydzona, ale Ty mi na to nie pozwalasz. Przytrzymujesz moją głowę i każesz mi tonąć w oceanie swych oczu.
     - Teraz ja chcę opiekować się tobą, spijać słowa z twoich ust… Chcę, byś była całym moim światem, a ja… wybacz nieskromność… chcę być całym TWOIM światem. Oddam za ciebie życie, jeśli będzie trzeba, pokonam śmierć, jeśli sobie tego zażyczysz – mówisz coraz żarliwiej, a ja już wiem, że przepadłam, że utonęłam w tobie. W sumie wiem to już od dawna, ale teraz dopiero to akceptuję. – Kocham cię, Hermiono. Kochałem od pierwszego spotkania, choć tego nie wiedziałem. Powiedz tylko jedno słowo, a dam ci to wszystko…
Ciągle patrzę w twoje oczy, zaczynam słaniać się na nogach i gdyby nie twoje ramiona, upadłabym.
     - Tak, Harry… Chcę to wszystko… Chcę ciebie… - wyszeptuję i przymykam oczy, wiedząc jak bardzo utonęłam w tobie.
Mijają sekundy, dwie może trzy, a ty pochylasz się i całujesz mnie – delikatnie i gorąco za razem, miłośnie, czule, jakby od tego miało zależeć nasze życie.
A ja tonę, opadam, jestem coraz głębiej w tej miłości, która wylała się z nieświadomie wybudowanych przeze mnie tam, a mimo to czuję wszechogarniającą mnie harmonię i… szczęście. Zwykłe, delikatnie, rozedrgane od emocji, magiczne SZCZĘŚCIE.

Obserwatorzy