Istnieje
wieś w Polsce, gdzieś w jej zachodnim obszarze. Jest ona dosyć duża, dobrze
rozwinięta gospodarczo, ludzie zdają się być szczęśliwi. Zima zdaje się być tu
piękniejsza, trawa bardziej zielona, a mleko bardziej białe. Ptaki śpiewają
głośniej, samochody jeżdżą ciszej, choć jest ich tu sporo. Ostatnio do jej
lasów wprowadziła się wataha wilków. Z pozoru zwyczajna wioska, skrywa jednak
mroczne tajemnice.
Istnieje
legenda, że na jednym z końców tej wioski, pod dużym lasem mieszka kobieta –
czarownica. Nie jest ona zbyt stara, ale też niezbyt młoda. Długie, czarne
loki, związane w ciasny warkocz wiszą na jej plecach i proszą się o
rozczesanie. Zielone, wąskie, kocie oczy świdrują każdego człowieka, jakby
Czarownica próbowała poznać ich duszę i wszystkie niecne uczynki.
Na
imię miała Bernadeta.
Najstarsi
mieszkańcy wsi pamiętają ją taką, jaka jest i mawiają, że raz w miesiącu wypija
krew z niemowlęcia. Dlatego też, każda kobieta, która właśnie urodzi dziecko,
musi nasmarować je olejkiem z szałwii, bowiem właśnie jej zapach odstrasza
miejscową Wiedźmę.
We
wsi mów się także, że Czarownica Bernadeta zamienia w psy każdego mężczyznę, w
którym dojrzy łajdaka; jeśli zobaczy w jego oczach płaczącą kobietę,
natychmiast zmienia go w psa.
Kiedy
ją o to zapytano, zaśmiała się szaleńczo, a po chwili powiedziała:
- Pies nigdy cię nie zrani, mężczyzna
owszem. Samiec psa jest tak wierny swej pani, że nigdy w życiu, pod żadnym
warunkiem nie zdradziłby jej, nie ugryzł, nie warknął na nią. Pies nie prosi
cię, żebyś podała mu kapcie i piwo, ale sam przynosi ci kapcie i kładzie się na
twoich stopach, kiedy jest ci w nie zimno. Taa, doprawdy wyborna myśl!
Nigdy
więcej nikt nie odważył się jej o to spytać.
Moja
babcia mawiała, że lepiej jest nie zbliżać się do jej domu, a kiedy
przechodzisz obok niego, musisz przeżegnać się trzykrotnie i trzykrotnie
uderzyć w pierś.
Jako
młode dziewczę, po pierwszym zawodzie miłosnym, postanowiłam udać się do tej
kobiety. Była miła, naprawdę miła. Nie przypominała w niczym złych wiedźm z
książek; nie miała haczykowatego nosa, brodawki na brodzie czy nosie. Mogę
powiedzieć, że była ładna. Oceniłam ją na 35 lat, bo więcej mieć nie mogła (a
przynajmniej nie na oko).
Kiedy
opowiedziałam jej o moim problemie, ona patrzyła na mnie wyczekująco i spytała:
- Czego ode mnie, dziecko, oczekujesz?
- Chcę prosić panią, żeby sprawiła pani,
by ten chłopak pożałował swego czynu – powiedziałam wtedy, zaciskając pięści i
rumieniąc się ze złości i satysfakcji.
- Jesteś tego pewna?
- Tak!
- Wiesz, że nie będzie od tego odwrotu?
- I dobrze! Niech zgnije od środka!
Kiedy
następnego dnia pojawiłam się w szkole, nikt nie wiedział co stało się z
Markiem. Zniknął i nawet jego rodzice nie wiedzieli, co się dzieje. Ja myślałam
po prostu, że zabalował ze swoją nową dziunią i nie przejmowałam się. Lecz
kiedy mijał tydzień, potem dwa, aż w końcu minął miesiąc od jego zniknięcia, a
policja nie mogła trafić na żaden trop, zrozumiałam.
Zrozumiałam,
że to moja wina. Pamiętam, że padało tego dnia, a ja w letniej sukience
pobiegłam do domu Czarownicy. Kiedy mi otworzyła, byłam już kompletnie
przemoczona. Ugościła mnie tak dobrze, jak poprzednio i przedstawiła mi swojego
nowego psa, Maksa.
- Co z nim zrobiłaś?
- To, o co mnie prosiłaś. Sprawiłam, że cierpi od
wewnątrz. Z resztą, widać już efekty – mruknęła, głaskając psa po grzbiecie.
Spojrzałam
na psiaka. Miał tak samo ciepłe oczy, jak Marek, kiedy całowałam go w nos.
Zbliżyłam się więc do psa nosem, a to co zobaczyłam w oczach zwierzęcia
utwierdziło mnie w tym, o czym myślałam od dawna. Bernadeta rzeczywiście
zmieniała mężczyzn w psy.
- To jest Marek, tak? – spytałam, drapiąc Maksa
za uchem. Bernadeta nic nie odpowiedziała, jedynie uśmiechnęła się delikatnie i
wyszła do kuchni. Zostałam sama z Maksem i patrzyłam na smutek w jego oczach.
-
Przepraszam, kochany – mruknęłam do psa i przytuliłam się do niego mocno. –
Przepraszam, że przeze mnie tak cierpisz.
Pies
cicho zawył, po czym ułożył łeb na moich kolanach, poddając się pieszczotom.
Chciałam sprawić, by poczuł się lepiej. Nie sądziłam, że będzie mi go żal.Nakryłam
go na zdradzie, później śmiał mi się w twarz, że ja nigdy nie będę mogła dać mu
tego, co dała mu ta mała lafirynda. Pragnęłam więc zemsty, ale nie aż takiej.
Nie
mogłam spać przez wyrzuty sumienia i obraz smutnych oczu psiaka, który wracał
do mnie za każdym razem, kiedy zamykałam oczy.
Jakiś
miesiąc później, Marek znów pojawił się w szkole, jednak jakby odmieniony.
Uśmiechał się, zagadywał do wszystkich i tłumaczył, że zrobił sobie wolne od
wszystkich. Tamtego dnia przeprosił mnie za to, co zrobił. I od tamtego dnia
jesteśmy przyjaciółmi na całe życie – jak pies z człowiekiem.
Kiedy
to piszę, Marek siedzi obok mnie i węszy, a ja śmieję się do rozpuku, czując
jak wącha moje włosy. Nie, nigdy nie będziemy razem i on o tym dobrze wie.
Jednak i ja, i Marek, i Maks wiemy, że będziemy przyjaciółmi na zawsze.
Witaj Eileen :)
OdpowiedzUsuńKocham Twoje wszystkie opowiadania Harry & Hermiona i teraz widzę coś nowego. Nie powiem tego raz, ani nie dwa, będę to powtarzać, przy każdym komentarzu. Przecież, Ty na blogach się marnujesz! Zaczęłaś pisać coś autorskiego, jako książkę? Masz taki talent, że tylko pozazdrościć! Przynajmniej ja Ci zazdroszczę :)
Świetny pomysł na opowiadanie i ciekawy. Życzę wytrwałości w pisaniu tego bloga, no i liczę, że kiedyś przeczytam jakąś Twoją książkę, znalezioną na półce w Empiku ^^
Sama robisz szablony? Strasznie mi się podobają, w tym też masz talent ;D Ale, Ci dzisiaj słodzę, może przez tę późną porę? Czy dałabyś radę, o ile rzeczywiście sama robisz grafikę i mnie taką jakąś zwykłą, prostą wykombinować?
Pozdrawiam serdecznie i do usłyszenia!
Liley ;*
Ciekawa historia. Kiedyś bardzo lubiłam czytać takie baśnie, legendy i przypowieści. To opowiadanie było naprawdę udane, owiane nutką magii.
OdpowiedzUsuńDobry pomysł na opowiadanie. Końcówka Ci się udała wyśmienicie, muszę przyznać, że nie tego się spodziewałam.
OdpowiedzUsuńTylko chyba trochę Ci się pomieszaly czasy. Najpierw piszesz, że we wsi mieszka czarownica, a następnie, że miała na imię Bernadeta. Ale nie licząc tego, to fajne.