N iektórzy
twierdzą, że to szaleństwo kochać.
Mówią, że nic takiego nie istnieje, a to co, czujemy to zwyczajny, seksualny
pociąg, wpisany w naturę każdego gatunku. Instynkt,
tak to nazywają. Mówią, że motyle w brzuchu to tylko zwykłe podniecenie, a
przyspieszony rytm serca to jego objaw.
Inni śmią porywać się z motyką na słońce. Snują miłosne
opowiastki, mówią o nadmiernym zdenerwowaniu przy osobie, którą darzą uczuciem
i nie widzą niczego innego, poza czubkiem nosa ich miłości. Marzą, by znaleźć
się w ramionach ukochanego i nie myśleć
o świecie czekającym na zewnątrz.
Ja uważam, że życie jest za krótkie, by zastanawiać się nad
istnieniem miłości. Jest, czy jej nie ma, ja kochałam. Kochałam do utraty tchu, czerpiąc z chwil z Nim wszystko, co tylko się dało. Byłam
jego, a on był mój.
To była ważne.
Ważne były jego zimne dłonie, gładzące mój blady policzek,
jego miękkie usta o gorzkim smaku kawy, moje imię w jego ustach. To było
ważne.
Jego pocałunki na moim miękkim brzuchu, jego nieudolne próby
wyciągnięcia z moich włosów płatków kwiatów, liści czy biedronek.
Dla mnie ważny był On
i cała jego dusza. Mroczne zakamarki jego serca, w które nigdy mnie nie wpuścił
i zakątki duszy, które były zamknięte na moje ciepłe, drobne dłonie. Je też
kochałam, choć ich nie znałam. Bo taki był – z całą jego arogancją,
powierzchownym chłodem i miłością do luksusu.
Był mój tylko przez kilka chwil. Kilka pięknych, ulotnych chwil.
Widziałam miłość w jego szarych oczach, kiedy wyciągał
ptasie pióro z moich włosów. Uśmiechnęłam się i wzięłam je z jego dłoni. Drwił
z mojej miłości do stworzeń, ale nie tak, jak robili to inni. On rozumiał to,
że kocham zwierzęta, a wyśmiewał nadmierną czułość. Z taką samą czułością,
jeśli nie większą, przychodziłam do niego co noc.
Kiedy łaskotałam włosami jego piersi, śmiał się jak dziecko,
a ja kochałam ten śmiech. Był Nim –
był tym wszystkim, co Draco ukrywał.
Był przepełniony strachem, bólem i drwiną, ale miał w sobie tą szczerość, z
jaką patrzył w moje niebieskie oczy. Kochałam jego oczy, jego spojrzenia… Tylko
on potrafił scałować ze mnie moje szaleństwa i odkryć jaka jestem. Mówił, że
jestem normalniejsza od niego i tego, co
zna. Bawiły go moje opowieści o narglach, o chrapakach krętorogich, ale
słuchał ich… I widziałam, że zaczyna w nie wierzyć.
Kochałam go. Całą sobą.
Patrząc na jego słone łzy, kiedy mówił, że musi odejść,
kiedy się ze mną żegnał – powiedziałam, że zawsze będzie ze mną, a ja z Nim. On miał być dla mnie księżycem,
który miał kolor jego oczu. Ja miałam być jego nocą, w którą widniał na niebie.
Ty jesteś moim
księżycem, Luno, bo rozświetlasz moją mroczną, jak noc, drogę. Bez ciebie w
moim życiu nie było światła, bo to nie prawda, że Księżyc świeci światłem
odbitym. Ma swoje własne światło, które rozświetla najciemniejsze noce… Ty
będziesz moim księżycem. Ja będę nocą.
Noc nie jest dla mnie już tak straszna, jak kiedyś. Teraz
chowam się w niej, jak kiedyś w jego ramionach. Księżyc i noc. Jasność i mrok.
Dobro i zło.
Stojąc nad jego grobem w dwa dni po Wielkiej Bitwie, nie
potrafiłam płakać. I nie płakałam dlatego, że wiedziałam, że zdradził Voldemorta, i nie
dlatego, że był w lepszym świecie.
Nie potrafiłam płakać, bo wiedziałam, że to, co spoczywa w
tym marmurowym grobie, to tylko ciało mojej miłości. To wszystko, co kochałam
najbardziej, przyjść miało nocą wraz z
księżycem.
- A co jeśli księżyc będzie się skrywał wśród
chmur?
- To nic. Ja wciąż będę nocą. Będę cię otulał
do snu, przykrywając kołdrą z chmur, wyszywaną gwiazdami. Czyż nie tak, jak
zawsze chciałaś?
Już kiedyś tu byłam i czytałam te miniaturki, ale sobie je odświeżę i skomentuję. ;)
OdpowiedzUsuńZacznę od jedyneczki. Bardzo mi się podobało, ale tego możesz się domyślić. Co jest najlepsze? Fakt, że cała miniaturka kręci się wokół uczucia Harry'ego do Hermiony, nie na odwrót. Oczywiście plus za dobór piosenki, lubię Nickelback. ;)
Kolejna miniaturka, znowu H&H. Tu już jest inaczej, bo Harry nie rozmyśla o swoich uczuciach. Jest razem z Hermioną i oboje rozmyślają nad tym, czego się od nich oczekuje, co jest dla nich dobre, a to wszystko nakrapiane jest wymianą uczuć. Cudowne w swojej prostocie, a jednocześnie... smutne.
Teraz miniaturka L&D. Tego się raczej nie spodziewałam. Luna, Draco? Razem? Na pewno nie byłoby łatwo coś takiego opisać jako "pełnometrażową" historię. Tu mamy miniaturkę, więc możemy się popisać. xDD Chociaż była ona z perspektywy Luny i wydawała się taka... spokojna, normalna, tak podczas czytania mogłam dostrzec skrawki charakteru naszej blondyny, jak to wspomnienie o biedronkach wyciąganych z włosów. Niepozorne, a słodkie. Końcówka... smutna. W sumie... jak i w całej reszcie miniaturek. CZEKAM NA WESOŁE ZAKOŃCZENIE. :D
I ostatek, czyli "Psie przywiązanie". Bardzo podoba mi się ten pomysł z czarownicą - taki oryginalny. I ta dziewczyna, przyszła do niej po "pomoc", a później żałowała... jednak wszystko wróciło do normy, a chłopak się zmienił. Nareszcie szczęśliwsze zakończenie! :D
Pozdrawiam!
Hej, piszesz świetny blog, zapraszam cię do przeczytania i skomentowania mojego blogu
OdpowiedzUsuńhttp://eyela93.blogspot.com/
Mam nadzieję ze ci się spodoba :)
A mi tutaj pasuje takie zakończenie. Jak tylko zaczęłam czytać, wiało spokojem i według mnie idealnie pasuje tu smutny koniec.
OdpowiedzUsuńOgólnie to całość jest napisana genialnie. Wiem, że piszesz świetnie, a ta miniaturka jest na to niezbitym dowodem. Naprawdę świetnie :) No a parring Draco&Luna jest rzadko spotykanym, więc tu jeszcze plus za oryginalność ;)
Dobra nie będę się tu więcej rozpisywać. W końcu pozostałe miniaturki czekają na przeczytanie :)
Serdecznie pozdrawiam i życzę Ci dużo weny :)
Cruciatrus
Witaj ;)
OdpowiedzUsuńWczoraj było już za późno, żebym mogła dokładnie zapoznać się z Twoimi tekstami na tej stronie. Podziwiam Cię za te wszystkie miniaturki, ale pewnie już się powtarzam, więc już nic nie mówię, tylko skupiam się na tekście ^^
Z początku myślałam, że jest to miniaturka dotycząca Sophie i Dracona, ale jednak miejsce Sophie zajęła Luna. Nigdy nie skupiałam większej uwagi na tej bohaterce, bo była taka krucha, inna niż wszyscy, a pokazałaś ją trochę inaczej. Wydaje mi się, że stanowczo dużo lepiej niż wszyscy dotychczas. Szkoda, że jest to tylko miniaturka, bo to też byłby świetny pomysł na opowiadanie. W końcu, Ty miewasz same dobre pomysły ^^ I sprawiasz, że patrzę na arystokratycznego Malfoya, jak na księcia na białym koniu :D
Czekam na nowe Wpisy równie bajeczne i upstrzone metaforami jak ten :)
Całuję!
Liley
Spokojne i smutne. Idealne. Nie ma słów wciskanych na siłę, jest tak, jaki jest charakter Luny.
OdpowiedzUsuńJest prawdziwe. Prawdziwie prawdziwe. Końcówka znów mnie urzekła, zaczarowała, jak Draco zaczarował Lunę...
Szkoda, że umarł, ale zapewne było to niezbędn do odpowiedniej miniaturki.