Hermionę bolała
głowa. Miała dość tej szaroburej codzienności tu, na krańcu świata; miejscu
gdzie niebo spotyka się z ziemią kolorowymi nitkami zorzy polarnej.
Bolała ją głowa od wystukiwanego
przez jej asystenta rytmu dwiema drewnianymi pałeczkami do perkusji.
-
Dan, proszę, nie rób hałasu – mruknęła do chłopaka o ciemnych blond włosach.
Uśmiechnął się do niej dziecinnie i odpowiedział ze śmiechem:
-
Dobrze, mamo! – salutując jej palcami.
Hermiona jęknęła, słysząc, że
chłopak znów zaczyna stukać w biurko. Westchnęła zrezygnowana i wstała.
Zamaszystym ruchem ściągnęła gruby płaszcz z wieszaka i wyszła na zaśnieżone
podwórko.
Założyła czarny płaszcz i okutała
się nim szczelnie, a potem poprawiła szary szal czerwonymi od zimna rękoma,
żeby uchronić się przed siarczystym mrozem północnej Norwegii. Odetchnęła
głęboko, a lodowate powietrze wdarło się do jej płuc, by razem z krwią
przepłynąć ciało i już całkiem przyjemne, orzeźwić umysł.
Gdy wróciła do małego,
drewnianego domku, w którym jedynym źródłem ciepła były kominki, zobaczyła na
swoim biurku kopertę. Dan ślęczał nad jakimiś pergaminami, studiując je i
skrobiąc coś piórem na innym, czystym.
-
Skąd się wzięła ta koperta? – zwróciła się do asystenta. – Nie widziałam żadnej
sowy.
-
Tia, przed chwilą ktoś przesłał ją siecią Fiuu – odparł Dan znad dokumentów.
-
Aa – mruknęła, siadając na swoim krześle. Wyczarowała sobie kubek gorącej
herbaty, po czym otworzyła kopertę.
Okazało się, że było w niej
zaproszenie.
Elisabeth Fitzpatrick i Ronald Weasley
oraz
Ginny Weasley
i Draco Malfoy
mają zaszczyt
zaprosić Hermionę Granger z osobą towarzyszącą na swój ślub i przyjęcie
weselne, które odbędzie się 24 grudnia 2005 roku w domu rodzinnym familii
Weasley, czytaj Norze.
Hermiona zrobiła zdziwioną minę.
Żadne z rodzeństwa Weasley nie wspominało w listach, że zamierza wziąć ślub.
Spojrzała na kartę w kalendarzu. Był ostatni listopada, a ona tak późno dostała
zawiadomienie. Spojrzała na kopertę, z której wystawał jeszcze jeden zwitek
papieru.
Droga Hermiono,
Chciałbym Cię prosić, żebyś została moją świadkową. Ginny chciała to
zrobić, ale ubłagałem ją. Złota Trójca znów będzie razem! Proszę, Hermiono, zgódź
się. Będzie fantastycznie!
A, i przepraszamy, że tak późno wysyłamy Ci zawiadomienie, ale
wszystkie sowy wracały do domu. Pewnie mróz je wygnał.
Z góry dziękuję,
Twój przyjaciel
Ron Weasley
Hermiona zaśmiała się serdecznie.
Oczywiście, bo miała innego przyjaciela Rona. Pokręciła głową, widząc pytające
spojrzenie Daniela.
-
Czy masz jakieś plany na 24 grudnia? – mruknęła, pisząc odpowiedź do Rona, w
której zgadzała się na zostanie świadkową.
-
Nie bardzo – jęknął chłopak, zakładając ręce za kark.
-
A chciałbyś się dobrze najeść? – spytała z lekkim uśmiechem, stawiając swój
podpis na liście.
-
Pewnie! – rzucił ochoczo chłopak.
-
To w takim razie zostaniesz moim partnerem na weselu moich przyjaciół, zgoda?
-
Zgoda! – zgodził się chłopak, wystukując rytm o blat biurka, tym razem jednak
rękoma. Hermiona pokiwała zirytowana głową i wrzuciła list w płomienie kominka,
wsypując wcześniej proszek Fiuu i wymawiając Nora.
Zjawiła się w Norze dzień przed
ślubem razem z Danielem, który promieniował radością, czując już od progu
zapachy z kuchni pani Weasley.
Zapukała do drzwi, otrzepując się
ze śniegu. Drzwi otworzyła jej Ginny.
-
Hermiona! – pisnęła, rzucając się na przyjaciółkę. – Jak dobrze cię widzieć!
-
I ciebie też, małpo! – powiedziała wesoło. Ginny zmieszała się lekko i
spojrzała na chłopaka.
-
Twój facet?
Hermiona wywróciła oczami i
spojrzała na Daniela, który wnosił jej bagaże do wnętrza domu.
-
Nie. Mój asystent i partner na twoje wesele. Później ci powiem – mruknęła
widząc, jak z kuchni wychynęła pani Weasley, a z salonu cała reszta Weasley’ów.
– Pani Weasley! – krzyknęła, przytulając się do kobiety, na której skroniach
srebrzyły się pierwsze oznaki starości. Przywitała się z całą rodziną rudych
osób.
-
To jest Daniel – powiedziała, stając obok chłopaka. – Jest moim asystentem w
Norwegii. Jest bardzo bystry – odparła z dumą, obejmując go ramieniem. Była od
niego wyższa o 10 cm. Wszyscy rzucili się, żeby uścisnąć biednemu chłopakowi rękę,
a Hermiona w tym czasie zdjęła płaszcz i buty.
-
Na Merlina! Hermiona! – Usłyszała krzyk swego drugiego przyjaciela, wchodzącego
przez drzwi frontowe.
-
Harry! – powiedziała słabo, lekko się rumieniąc. Chłopak przytulił ją mocno, a
ona widziała jak Ginny wymownie porusza brwiami.
-
Ale zmarkotniała, prawda? – odparła Molly zwracając się do Harry’ego, kiedy
wracała do kuchni i ciągnęła za sobą Daniela. – Chodź, kochaneczku, najesz się
porządnie. I ty też Hermiono, wyglądasz marnie!
-
Tak, tak! Zaraz przyjdziemy! – odpowiedział Harry, wpatrując się w swoją
przyjaciółkę. Kiedy zostali sami, stojąc na korytarzu, Harry wbił w nią wzrok,
szczerząc się do niej. – Matko, jak dobrze cię widzieć – szepnął.
Hermiona objęła się ramionami z
lekkim rumieńcem.
-
Tak, ciebie też – mruknęła, unikając jego wzroku. – Zwłaszcza, że nie odezwałeś
się do mnie od pięciu lat. Nie odpisywałeś na moje listy, nie odpowiadałeś na
pozdrowienia. Musiałeś bardzo tęsknić – sarknęła, patrząc mu wyzywająco w oczy.
Teraz chłopak zmieszał się nieco,
jednak wciąż patrzył się na przyjaciółkę. Zdjął czarny płaszcz i powiesił go na
wieszaku.
-
Hermiono, ja…
-
Nie tłumacz się, Harry. To ty wyszedłeś nad ranem, upokarzając mnie do granic
możliwości. Byłam dla ciebie zabawką, Harry? Pocieszanką? – powiedziała z
wyrzutem. – Ja miałabym prawo się do ciebie nie odzywać, ale ja, jak głupia
starałam się nawiązać z tobą kontakt – wypluła, nie unikając jego wzroku.
Wiedziała, że kiedyś się w nich zatraciła. Pozwoliła, żeby robił z nią co
chciał. No, i zrobił. Ale to był ostatni raz! – Tak bardzo bolało cię to, że
Ginny wolała Draco, że musiałeś pocieszyć się w moim łóżku. Zachowałeś się jak
dziecko, uciekając przed odpowiedzialnością. Zgodziłam się być świadkową Rona,
tylko z sympatii do niego. Gdyby chodziło o to, że Złota Trójca będzie znów
razem, olałabym to i spędzała święta teraz sam na sam z Danielem – wysyczała.
-
A więc teraz on jest twoim facetem? – warknął
Potter wściekle.
-
Nawet jeśli, to tobie nic do tego. Na pewno jest lepszy od ciebie! Każdy byłby
lepszy od ciebie! MDLI mnie na twój widok – warknęła Hermiona, odchodząc
roztrzęsiona w stronę kuchni.
Potter walnął pięścią w ścianę.
Rodzinne fotografie zakołysały się niebezpiecznie, a postacie na nich spojrzały
groźnie na Pottera. Westchnął głęboko i również poszedł do kuchni. Hermiona nie
spojrzała na niego już do końca tego dnia, śmiejąc się i wdzięcząc do Dana.
Przynajmniej w oczach Harry’ego.
Hermiona
wirowała na parkiecie w długiej sukni w kolorze starego złota. Sukienka odkrywała
jej plecy, lejąc się delikatnie do samej ziemi. Harry podziwiał ją, popijając
Ognistą Whisky.
-
Stary! – zawołał Ron, podchodząc do przyjaciela i klepiąc go po plecach. – Nie
bawisz się?
-
Nie bardzo mam ochotę – mruknął niewyraźnie. – Ten cały Daniel mi się nie
podoba. Zobacz jak on się do niej przymila, a ona mu na to pozwala!
-
Chłopie, to jest tylko jej asystent, a ty swoją okazję już dawno zmarnowałeś –
powiedział Ron, klepiąc go po ramieniu. Odszedł i dołączył do kółeczka, które
zatoczyło się wokół Ginny i Malfoy’a, a świeżo upieczona pani Weasley wzywała
go skinieniem ręki z wielkim uśmiechem.
Potter wychylił kolejne
szklaneczki whisky, po czym odstawił szklankę z hukiem, otarł usta i chwiejnym
krokiem podszedł do Hermiony, która teraz tańczyła walca ze swoim asystentem.
-
Zjeżdżaj, smarku! – mruknął, odciągając Dana od kobiety. Ta spojrzała na
Pottera wściekłym spojrzeniem, po czym odwróciła się na pięcie i zamierzała
odejść. Pijany mężczyzna jednak chwycił ją mocno za nadgarstek i przyciągnął do
siebie.
-
Harry, to boli! – jęknęła cicho, nie chcąc psuć wesela swoim przyjaciołom.
Rozejrzała się w poszukiwaniu pomocy. Widziała, jak Ron patrzy na nich czujnym
okiem. Mruknął coś do swojego szwagra i powoli zbliżyli się do nich.
-
Tylko jeden taniec, Hermiono – powiedział, przyciągając ją do siebie i kładąc
jedną rękę na jej biodrze, w drugą ujmując jej dłoń dość brutalnie.
-
Harry – jęknęła ponownie – puść! Ja nie chcę z tobą tańczyć! Jesteś pijany! –
mówiła, próbując się wyszarpnąć z jego uścisku.
-
Jeden taniec Hermiono. Proszę – wyszeptał, patrząc jej głęboko w oczy. Kiwnęła
głową i pozwoliła się prowadzić. Dała znać Ronowi, że wszystko gra i starała
się przeżyć do końca piosenki.
-
Przepraszam cię, mała – wymamrotał Harry opierając swoje czoło o jej. – Tak
bardzo nie chciałem cię skrzywdzić. Uznałem, że tak będzie dla ciebie lepiej.
Zasługujesz na kogoś lepszego, kogoś mądrzejszego… ode mnie.
-
Harry, przestań. Nie tłumacz się – powiedziała, starając się pozostać obojętną.
-
Ciii! – uciszył ją, kładąc jej palec na usta. – Muszę ci to wyjaśnić!
Hermiona kiwnęła głową, a
mężczyzna mamrotał dalej:
-
Nigdy nie chciałem, żebyś była moją zabawką. Jeśli się tak poczułaś to
przepraszam. Nie mogę o tym zapomnieć. Tamta noc, tamte chwile… Mam to wszystko
przed oczami każdego dnia, kiedy kładę się spać i kiedy się budzę. Kocham cię,
Hermiono. Wtedy też tak było. Zrobiłem to z miłości do ciebie…
W Granger zagotowało się,
zrzuciła jego ręce ze swojego ciała.
-
Od kiedy z miłości się zostawia? Ja ciebie też kochałam, Harry! Chciałam być z
tobą! Myślałam, że i ty tego chcesz, kiedy przyszedłeś do mnie wtedy i zaciągnąłeś
do łóżka! – syknęła, nie zwracając uwagi na ludzi patrzących się w jej stronę.
Łzy zebrały jej się pod powiekami, a kosmki włosów zaczęły uciekać z koku. –
Oddałam ci się, bo myślałam, że może jednak będziesz ze mną! Może zauważysz,
jak bardzo cię kocham! Ale ty odszedłeś o świcie, ubierając się pospiesznie!
Nie spałam! Widziałam, jak bardzo pragnąłeś uciec! Więc uciekłam od ciebie,
żebyś nie musiał patrzeć na największy błąd swego życia! – wypluła, a łzy już
toczyły się po jej policzkach. – Nie chcę cię znać, Potter!
Uciekła płacząc, a kiedy Potter
chciał za nią pobiec przytrzymał go Ron i Draco.
-
Stary, nie teraz – mruknął Ron, prowadząc chłopaka na krzesło. – Jesteś pijany.
-
I co z tego?! – warknął Potter, wyrywając się dwóm panom młodym.
-
To z tego, idioto, że pogorszysz tylko sytuację – odwarknął Draco, chowając
ręce do kieszeni spodni od smokingu. – Jutro z nią porozmawiasz – powiedział
już spokojniej, klepiąc go po barku.
-
Ta, może i masz rację – wymamrotał Harry, po czym głowa opadła mu na pierś i
zaczął głośno chrapać. Draco spojrzał na brata swojej żony i pokręcił z
politowaniem głową.
Hermiona zapłakana siedziała na
werandzie Nory, chowając twarz w ramionach i plamiąc tuszem swoją sukienkę.
-
Hermiona – odezwała się Ginny, siadając obok niej.
-
Ginny, przepraszam – wymamrotała Granger, ocierając łzy. – Nie chciałam psuć
wam ślubu – powiedziała przepraszająco, uśmiechając się lekko.
-
Przestań – pocieszyła ją Elisabeth, siadając z drugiej jej strony. – Nie twoja
wina, że Harry się spił.
Ginny pokiwała głową, zgadzając
się z bratową.
-
On jest taki głupi! – zawyła Hermiona, znów zaczynając płakać. – Jak mógł mnie
zostawić, bo mnie kochał?! – oburzyła się, uderzając pięściami w kolana. Po
chwili uspokoiła się i powiedziała: - To jest wasze święto, dziewczyny. Idźcie
się bawić. Ja pójdę się położyć, od tego płaczu rozbolała mnie głowa.
Hermiona została jeszcze dwa dni
w Norze, musząc znosić obecność Pottera. Czwartego dnia postanowiła wracać do
Norwegii. Pani Weasley zapakowała jej i Danowi mnóstwo jedzenia – od
ciasteczek, po pieczenie. Daniel podziękował wylewnie, żegnając się z każdym.
Hermiona nie pożegnała się, ba!, nawet nie zaszczyciła Pottera wzrokiem, kiedy
innych żegnała i zapewniała, że niedługo znów się zobaczą.
Sylwestrowy poranek był udany dla
Hermiony i Dana, bowiem odkryli miejsce położenia skarbu, którego szukali dla
Gringotta. Hermiona wybrała karierę w bankowości i została łamaczem kodów i
poszukiwaczem skarbów w jednym. Spryt i inteligencja, a także przeżyte podczas
Ciemnych Czasów przygody zahartowały
ją do tej pracy.
Pod wieczór, kiedy razem z
Danielem siedzieli przed kominkiem i opijali sukces gorącą czekoladą, ktoś
zapukał do drzwi. Oboje zrobili zaskoczone miny, bowiem nikt nigdy ich nie
odwiedzał. Hermiona podeszła do drzwi i otworzyła je. W ciemnościach stał Harry
Potter – zaśnieżony i zmarznięty.
-
Czego tutaj szukasz? – spytała, zakładając ręce na piersi.
-
Ciebie. Musimy porozmawiać – powiedział, a widząc jak chce zaprzeczyć,
powtórzył: - Musimy, Hermiono!
Wzruszyła ramionami i wpuściła
przybysza do środka.
-
Cześć! – przywitał się Daniel z szerokim uśmiechem. – Ja pójdę do siebie w
takim razie – powiedział, zostawiając przyjaciół samych. Skrył się w swoim
pokoju z tyłu korytarza.
Hermiona odwróciła się do
Harry’ego i spojrzała na niego wyzywającym wzrokiem.
-
A więc mów!
-
Hermiono, ja wiem, że popełniłem w życiu wiele błędów – zaczął, na co Hermiona
tylko prychnęła i usiadła na krześle, leniwie zakładając nogę na nogę. – Ale
najbardziej żałuję dwóch rzeczy – powiedział, podnosząc dłoń i zaczął wyliczać.
– Pierwsze, że przyszedłem tamtego wieczora do twojego domu i uwiodłem cię.
Drugie – że nie zostałem z tobą do końca świata.
Hermionie ruszyło się coś w
brzuchu, a pod powiekami poczuła łzy, jednak nie chciała dać po sobie poznać
tego, że jego słowa coś ją obchodzą. Wciąż patrzyła na Pottera wyzywająco, z
nonszalancko założoną nogą na nogę.
-
Żałuję tego, ponieważ cię kocham.
Tutaj odezwało się od dawna
zamarznięte dla Pottera serce. Zatrzepotało w jej piersi, jak ptak skrzydłami,
wypuszczony na wolność.
-
Byłem wtedy gówniarzem, ale to mnie nie usprawiedliwia.
-
Brawo! – Pomimo ekscesów dziejących się w jej ciele, nie mogła pohamować złości
i żalu, które nosiła w sobie od pięciu lat.
Harry zignorował jej ironiczną
wypowiedź i ciągnął dalej, zbliżając się do niej o krok.
-
Żałuję tego, że przyszedłem, ponieważ wykorzystałem cię. Byłem taki zły na
Ginny, że jest szczęśliwa z tym wypłoszem; tak zły na siebie, że nie potrafiłem
przełknąć swej porażki… Wykorzystałem cię, bo widziałem w twoich oczach miłość
do mnie – najczystszą i najszczerszą, i wiedziałem, że mi się nie oprzesz.
Wyładowałem na tobie swoją frustrację. A ty mi na to pozwoliłaś…
-
Potter, ty łajzo! – warknęła Hermiona, wstając z miejsca. – Śmiesz nazywać mnie
łatwą?!
-
Nie! – bronił się Harry, załamując ręce i robiąc jeszcze jeden krok w stronę
kobiety. – Daj mi skończyć, proszę – szepnął łagodnie. Hermiona westchnęła
głęboko i założyła ręce na klatce. – A potem, kiedy oddałaś mi się z taką
łagodnością i spokojem, kiedy pozwalałaś mi robić z sobą wszystko, kiedy tak
leżałaś na moim ramieniu, zrozumiałem… - odparł słabo i opuścił głowę. Stał tak
chwilę w milczeniu, po czym znów podjął: - Zrozumiałem, że popełniłem błąd.
Zrozumiałem, jak ważna jesteś w moim życiu, jak wiele dla mnie znaczysz.
Zrozumiałem, że nie byłem zły na Ginny za to, że wolała Malfoy’a ode mnie, lecz
za to, że ona odważyła się wybrać swoją miłość i walczyła o nią, kiedy mnie
było stać tylko na to, żeby zaciągnąć moją miłość do łóżka w celu wyładowania
swej złości…
Hermiona przewróciła teatralnie
oczami, jednak kiedy dotarł do niej sens jego słów, wlepiła w niego oczy i
pragnęła, by mówił dalej.
Harry podszedł do niej na tyle
blisko, by swobodnie móc ją dotknąć. Ujął jej policzek w swoją dłoń i masował
go kciukiem. Hermiona patrzyła na niego wyzywająco, lecz w jej oczach widział
łzy.
-
Tak, Hermiono. Tamtej nocy zrozumiałem, że to ciebie kocham. A kiedy to
zrozumiałem, postanowiłem usunąć się z twojego życia. Wiedziałem, że nie jestem
tym, z którym powinnaś być. Postanowiłem uwolnić cię od twojego brzemienia, bo
wiedziałem, że nie będziesz ze mną szczęśliwa. Zrobiłem to dla twojego dobra…
W Hermionie Granger znów się coś
zagotowało. Zrzuciła dłoń Pottera ze swojego policzka i wciąż patrząc mu wyzywająco w oczy, wysyczała:
-
Następnym razem, Potter, pozwól mi decydować o sobie samej i moim szczęściu,
jasne?!
Po tych słowach, szybkim krokiem
podeszła do drzwi, chwytając wcześniej płaszcz i szal, i wyszła na dwór,
trzaskając drzwiami.
Potter stał sam po środku
niewielkiego saloniku i biura jednocześnie, wpatrując się w miejsce, w którym
jeszcze przed chwilą stała Hermiona Granger – jego dawna przyjaciółka, miłość
jego życia. Westchnął głęboko, odginając głowę do tyłu.
-
Spokojnie, porozmawiam z nią – powiedział pocieszająco Daniel, chwytając kurtkę
i ubierając się w nią. Potter skinął głową w podziękowaniu, na co chłopak
uśmiechnął się delikatnie. – Rozgość się.
Hermiona stała na dworze,
oddychając lodowatym powietrzem północnej Norwegii, spoglądając w niebo. Mieniło się setką barw i tętniło
magią, której nikt nigdy nie byłby w stanie opisać. Zorza polarna.
-
Mówią, że to w niej są duchy naszych przodków.
Usłyszała głos swojego asystenta, dochodzący
gdzieś z tyłu. Zrównał się z nią i z powagą, która znacznie przekraczała jego
wiek, spojrzał w niebo.
-
Nie za ostro zareagowałaś? – spytał delikatnie, wciąż wpatrując się w
niecodzienne zjawisko.
-
Nie – odparła ze spokojem, o który nie podejrzewałaby się w tej chwili. – Nie
powinien mnie traktować jak dziecko. Umiem decydować o tym, kogo mogę kochać, a
kogo nie.
-
I co zadecydowałaś? – spytał, patrząc na nią swymi fiołkowymi oczami.
Kobieta westchnęła głośno,
wyciągając z kieszeni papierosa. Drżącymi z przejęcia dłońmi, wsadziła go do
ust i podpaliła. Zaciągnęła się nim, po czym wypuściła obłoczek dymu. Wzruszyła
ramionami i spojrzała na swojego asystenta.
-
Nie wiem, Dan – mruknęła.
-
On wyznał ci miłość – powiedział. – Ty również go kochasz… I dobrze o tym
wiesz! Daj mu szansę!
Zaciągnęła się miętowym
papierosem i spojrzała na swojego asystenta.
-
Mówisz jak ktoś o wiele starszy – odparła i uśmiechnęła się do niego,
odgarniając mu z czoła kosmyk włosów. – Daniel, on mnie zranił. Potraktował jak
dziwkę…
-
Nie – przerwał jej chłopak, również odpalając papierosa. – On chciał, żebyś
wyszła z tego z twarzą. Zostawił cię, bo myślał, że bez niego będzie ci lepiej.
Teraz zrozumiał, że musi sprawić, żeby to z nim było ci najlepiej na całym
świecie.
-
Dlaczego dopiero teraz? Po pięciu latach?
-
Bo dopiero zrozumiał, jak wiele czasu już zmarnował – powiedział spokojnie Daniel,
zaciągając się papierosem. – On cię kocha, Hermiono, nie zmarnuj swojej szansy
– mruknął i stał przez chwilę obok niej. – A tak w ogóle, nigdy nie
powiedziałbym, że ty mogłabyś palić… - rzucił i odszedł do domku.
Granger została sama ze swymi
myślami. Obejrzała się za siebie, patrząc na domek i światełko w salonie.
Widziała Pottera, który siedzi na kanapie z twarzą w dłoniach, nerwowo
podrygując nogą. Wzięła głęboki oddech.
Daj mu szansę! Nie zmarnuj
swojej szansy! Słyszała w swojej głowie słowa Daniela, jej młodszego
asystenta, który swą mądrością, przerósł swój wiek. Zaciągnęła się papierosem,
po czym znów spojrzała na dom. Daniel był w swoim pokoju, pewnie studiował
dokumenty. Uśmiechnęła się na wspomnienie tego młodego chłopaka. Nie zmarnuj swojej szansy!
Weszła cicho do domu, odwieszając
płaszcz na wieszak.
-
Hermiona – odparł Potter, podnosząc wzrok na swoją przyjaciółkę. Wstał i chyba
zamierzał coś powiedzieć. Chyba, bowiem Hermiona wpadła mu w ramiona i wpiła
się w jego usta.
-
Nigdy więcej nie decyduj o moim szczęściu, jeśli nie będzie w nim ciebie –
mruknęła, pomiędzy pocałunkami.
Potter uśmiechnął się szeroko,
podniósł ją i okręcił wokół własnej osi. Stanął i chwycił ją za rękę. Poczuła
nieprzyjemny uścisk w żołądku, a po chwili znajdowała się w zupełnie innym
pomieszczeniu.
-
Gdzie jesteśmy? – spytała, rozglądając się po pokoju.
-
Jesteśmy w hotelu, w apartamencie małżeńskim – odpowiedział Harry, uśmiechając
się tajemniczo.
-
Zaplanowałeś to?!
-
Nie, po prostu miałem nadzieję, że mi wybaczysz. Chciałem z tobą spędzić tego
sylwestra – mruknął i podał jej kieliszek z szampanem. Uśmiechnęła się do niego
uroczo. – Wszystkiego najlepszego, Hermiono – powiedział, podchodząc do niej
powoli.
-
Wszystkiego najlepszego, Harry!